2 lip 2019, o 23:34
Sammael strażnik odwrócił się, gdy został zaczepiony. Pozostali również przystanęli widząc jak ich kolega się zatrzymuje. Spojrzeli uważnie na zmiennokształtnego, a ten zaczepiony odezwał się.
- To sprawa władz miasta radze ci się nie wtrącać. - Rzekł dosadnie i bez poświęcania większej uwagi mężczyźnie odwrócił się i wraz z pozostałymi strażnikami wyszedł z tawerny. Sammael mógł zauważyć jak inny strażnik z tej grupy odwraca się jeszcze na chwile i przygląda mu się uważnie, ale zaraz i on wyszedł z budynku.
- Pani Róża. - Rzekła właścicielka Tawerny do Phoenix.
- Nigdy się nie nauczysz. - Powiedziała ze zrezygnowaniem w głosie. Uśmiechnęła się jednak, a uśmiech dodawał jej kolejne zmarszczki do już i tak sporej kolekcji.
- Dobrze cię widzieć. - Nie musiała dodawać, żeby wiadomo było jaka była końcówka tego zdania "wciąż żywą".
Oczywiście Pani Róża zamierzała dziewczynę zdzielić po palcach za próbę zwędzenia kubka, ale pacnęła tylko powietrze.
- Nie za wcześnie na picie młoda damo? Zjedz coś najpierw. - I zamiast napitku Phoenix dostała miskę warzywnej zupy.
- Jeśli nie natknęłaś się na żadne zjawy czy upiory to miałaś szczęście. Choć w samym mieście nie było, aż tak źle z tego co słyszałam. - Kobieta umilkła na moment machając do kogoś.
- Agatha. - Kelnerka podeszła do baru.
- Idź po Shar jest na piętrze w pokoju. - Wydała polecenie dziewczynie.
W Tawernie zaczynało zbierać się coraz więcej ludzi.
- Cóż sama niewiele wiem o tej całej mgle i duchach, ale ponoć sam dyrektor został poważnie ranny, a nawet jest umierający. Szkoda go, taki sympatyczny mężczyzna. - Pani Róża uśmiechnęła się ponownie, ale chyba nie do dziewczyny.
Po chwili rozmarzenia spojrzała na zwitek pergaminu.
- Wciąż to wisi? - Wydawała się zdziwiona.
- Od czasu ataku smoka nikt go nie widział, ani nikt o nim nie słyszał. - Powiedziała po czym odwróciła się do klienta, który właśnie zamawiał coś przy barze.